Misja - reparacja książki
Powiem Wam naprawdę szczerze, że
szlag mnie wczoraj trafił. Usypiałam córkę wieczorem (to znaczy
sama zasypiała) i nie wiem, co mnie podkusiło, ale zostawiłem w
łóżeczku jej ulubioną książeczkę – „Wiersze” Juliana
Tuwima z pięknymi ilustracjami. Lubi je oglądać, pokazywać jaka
jest kolejność upadania na siebie postaci z „Rzepki” albo szuka
złotej rybki z bajki o rybaku i rybce (z Puszkina, mam nadzieję, że
ją znacie).
Ja zaś, w drugim pokoju, jedną ręką
ogarniałam mieszkanie po codziennym tajfunie dzięcięcych zabawek,
jednym okiem zaglądając w telewizyjny serwis informacyjny.
Aż nagle słyszę: Szzzzz trrrrt
O NIE!
O TAK! Moja córka w najlepsze rwie
sobie strony z książki! Pierwszy raz zdenerwowałam się tak mocno!
Sama w dzieciństwie miałam bardzo mało książek i wszystkie
traktowałam z należytym namaszczeniem, a tu takie barbarzyństwo!
Co się stało, już się nie odstanie.
Normalnie wzięłabym taśmę klejącą i łykając łzy pokleiłabym
strony, ale tym razem z pomocą przyszła mi koleżanka –
bibliotekarka (dzięki – Iza!).
Wiedzieliście o istnieniu czegoś takiego, jak matowa taśma klejąca? Podobno można kupić w każdym papierniczym. Ma klej akurat taki, jak trzeba – nie za słaby i nie za mocny – w razie pomyłki, można odkleić i naprawić.
To, na co warto zwrócić uwagę to
fakt, że nie odbarwia ilustracji, która jest pod spodem. A jeśli
wnikliwie się przyjrzycie to zobaczycie, że po „wklepaniu” jej
w stronę, jest bardzo dyskretna.
Nie oszukujmy się, że książka
wygląda jak nowa. Nie. Ale reperacja nie sprawiła mi większych
problemów i jeśli spotkacie się z przypadkiem tak niewdzięcznego
czytelnika to zachęcam Was do wypróbowania matowej taśmy.
Teraz mogę wzdychać z bólem czytając
„Lokomotywę”. Już nie mogę się doczekać tego, żeby
wypominać całe życie mojej córce to książkowe barbarzyństwo.
Pozdrowienia,
Skąpa Mama
PS. Na samym dole zobaczcie, jak wygląda zreperowana już strona. Chyba nie jest tak źle...
Komentarze
Prześlij komentarz